niedziela, 28 października 2012

Miłość –rodzaj choroby, która ani rozumnych, ani głupich nie oszczędza.

Nie łudź się, nigdy o nim nie zapomnisz, ale też bądźmy realistami. Nauczysz się bez niego żyć, powoli odbudujesz swój świat, kawałek po kawałku. Puste dni wypełnisz czymś innym i właściwie to wrócisz w końcu do czasu sprzed poznania go. Nie, nie będziesz kochać go po grób, nie, nie spierdolił Ci życia, a zaledwie kilka miesięcy. Nie myśl, że już nigdy się nie zakochasz, że żaden już nie będzie tak cudowny. Jeszcze nie teraz, a za jakiś czas będziesz szczęśliwa i przytulając się do innego 36'6, podziękujesz losowi, że z tamtym Ci nie wyszło i mogłaś poznać prawdziwą miłość.

Nigdy nie zapomnę tego dnia, gdy ujrzałem " chodzące marzenie ". Nazywała się Susie Sammers.Jej perłowy uśmiech i spojrzenie błyszczących oczu elektryzowały wszystkich, których raczyła nimi obdarzyć. Sprawiały, że ludzie, a zwłaszcza ich męska połowa, czuli się zupełnie wyjątkowo.
Jej zewnętrzne piękno było oszałamiające, lecz ja zapamiętam na zawsze wielką urodę jej ducha. Troszczyła się o innych
 ludzi i zawsze miała czas, by ich wysłuchać. Była wspaniałą słuchaczką. Jej poczucie humoru sprawiało, że szary dzień nabierał kolorów a mądre słowa były zawsze tymi właśnie słowami, które chciałeś usłyszeć. Była nie tylko podziwiana, lecz również szczerze szanowana przez obie płcie. Miała wszelkie powody do tego, by być zarozumiała, a tymczasem cechowała ją wyjątkowa pokora.
Nie muszę więc pewnie mówić, że była marzeniem każdego chłopaka. A zwłaszcza moim . Codziennie odprowadzałem ją do klasy,a raz nawet udało mi się zejść z nią na lunch sam na sam. Czułem się, jakbym podbił cały świat.
Gdybym tylko miał dziewczynę taką jak Susie Sammers, myślałem sobie, już nigdy nie oglądałbym się za innymi kobietami. Byłem jednak pewien, że tak cudowna istota na pewno spotyka się z kimś o niebo lepszym ode mnie. Chociaż byłem przewodniczącym rady studentów, wiedziałem, że nie mam cienia szansy.
Tak więc gdy nauka w college'u dobiegła końca, pożegnałem się z moją pierwszą wielką porażką.
Rok później spotkałem w sklepie jej najlepszą przyjaciółką i poszliśmy razem na lunch. Ze ściśniętym gardłem zapytałem o Susie .
- No cóż wreszcie się z Ciebie wyleczyła.
- O czym Ty mówisz?- zapytałem.
- Byłeś dla niej naprawdę okrutny.Zawsze odprowadzałeś ją do klasy,a ona myślała, że jesteś nią zainteresowany.
A pamiętasz jak jedliście razem lunch? Potem przez cały tydzień tkwiła przy telefonie. Była pewna,że zadzwonisz i zaproponujesz jej spotkanie.
Tak bardzo bałem się odrzucenia,że nigdy nie zaryzykowałem i nie dałem jej do zrozumienia,co czuję.Przypuśćmy, że zaproponowałem jej spotkanie,a ona by odmówiła.I cóż takiego strasznego by się stało? Po prostu nie umówiłbym się z nią. A tak?Wiecie co?I TAK NIE SPOTKAŁEM SIĘ Z NIĄ !
A najgorsze jest to,że... przecież mógłbym.

Bo wiesz, nieważne czy to prawdziwa miłość, szalone zakochanie, totalne złudzenie, czy moglibyście być razem do końca życia, czy tylko przez dziesięć minut – boli tak samo, kiedy ktoś Ci to odbiera. Bo tak samo umiera nadzieja. A nadzieja jest zawsze prawdziwa.

Na początku… Kocham Cię. Następnie… dziś nie mogę przyjść, bo “idę do kolegi”. Później… same kłamstwa. Na końcu… to już koniec…"tak mi przykro" 

Tak na prawdę to cholernie boli mnie to, że nasza znajomość tak szybko straciła sens, że już nie gadamy ze sobą tak, jak kiedyś godzinami o wszystkim

mam nadzieję, że kiedyś usiądę z Tobą na kanapie, wtulę się w Ciebie i opowiem Ci o wszystkim. jak bardzo się o Ciebie starałam, ile razy mi zrobiłeś nadzieje a ile razy ją odebrałeś, ile razy przez Ciebie płakałam, a ile byłam szczęśliwa, ile czasu traktowałam Cię jako kumpla, a ile jako kogoś ważniejszego. mam nadzieję, że mnie pokochasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz