czwartek, 25 października 2012

miłość , szczęścia : tak wiele trzeba się o to starać , a z czasem i tak to tracimy

Wyskoczyłyśmy z kumpelami na faje , jak co długą przerwę , dzień w dzień . Zdążyłam zaciągnąć tylko trzy buchy , gdy przybiegł on . Wkurwiony , dawno go takiego nie widziałam . Dziewczyny pytały się co si stało , ale on tylko podszedł do mnie i wyrywając mi papierosa z ust , rzucił z podniesionym tonem głosu - muszę zajarać . - patrzyłyśmy na niego całkiem zdezorientowane . I chociaż miałam ochotę wypytać go o wszystko , wzruszyłam tylko lekko ramionami i pozwoliłam mu palić papierosa . - stawiasz mi potem faje , czaisz to młody ? - chciałam jakoś rozluźnić sytuacje , on tylko kiwnął głową i skończył jarac . Przytulił się do mnie , tak znienacka . Pokiwałam tylko głową i spojrzałam na łobuzerskie uśmiechy swoich koleżanek . Objęłam go przyjacielsko i nagle usłyszałam " zrobiłem to dla ciebie " . położył moją głowę na ramieniu , a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi . Rozejrzałam się i zobaczyłam jego dziewczynę idącą ze łzami w oczach . Doszło do mnie , wiedziałam już .


Tego wieczoru , ogarniał ją smutek , jakiego jeszcze do tej pory w sobie nie czuła . Uklękła przed łóżkiem , i złożyła ręce , patrząc na krzyż wiszący na ścianie . " Boże , wiem że nigdy z tobą nie rozmawiam , ale teraz jesteś jedyną osobą , która mnie wysłucha . Czuję na sercu taki wielki ciężar , mam przecież dopiero szesnaście lat , a los sprawia że czuję jak bym żyła na tym świecie wieczność i
 męczyła się nawet z najmniejszym problemem . Czuję się jak bezbronne dziecko , które nie może uciec przed uczuciami , przed miłością . Dlaczego tak jest ? Czemu właśnie ja spotkałam tego człowieka na swojej drodze , przecież są miliony innych , którym mógł sprawić taki sam ból . Kiedyś płakałam , ale dziś nie mam nawet łez , nie mam siły na to by chociaż jedną uronić . Czuję jakbym się wypalała tam w środku , traciła serce , oddech , tracę nawet świadomość ile znaczę dla tego świata . Tak musi byc ? Powiedz mi , przecież ty wiesz wszystko . " bezsilnie opadła na łóżko .
 

Wyskoczyłyśmy z kumpelami na faje , jak co długą przerwę , dzień w dzień . Zdążyłam zaciągnąć tylko trzy buchy , gdy przybiegł on . Wkurwiony , dawno go takiego nie widziałam . Dziewczyny pytały się co si stało , ale on tylko podszedł do mnie i wyrywając mi papierosa z ust , rzucił z podniesionym tonem głosu - muszę zajarać . - patrzyłyśmy na niego całkiem zdezorientowane . I chociaż miałam ochotę
 wypytać go o wszystko , wzruszyłam tylko lekko ramionami i pozwoliłam mu palić papierosa . - stawiasz mi potem faje , czaisz to młody ? - chciałam jakoś rozluźnić sytuacje , on tylko kiwnął głową i skończył jarac . Przytulił się do mnie , tak znienacka . Pokiwałam tylko głową i spojrzałam na łobuzerskie uśmiechy swoich koleżanek . Objęłam go przyjacielsko i nagle usłyszałam " zrobiłem to dla ciebie " . położył moją głowę na ramieniu , a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi . Rozejrzałam się i zobaczyłam jego dziewczynę idącą ze łzami w oczach . Doszło do mnie , wiedziałam już . 

Zawsze wieczorem, kiedy siedzę sama w pokoju, nachodzi mnie ochota przytulenia się do Ciebie.

Ze słuchawkami na uszach, patrząc w gwiazdy myślała o Nim. Tak bardzo chciała się z Nim zobaczyć, wtulić się w Jego ramiona i poczuć Jego ciepło. Bo tylko przy Nim czuła się tak spokojna i bezpieczna. Choć wyrządził Jej tyle przykrości nadal Go kochała jak nikogo na świecie.

telefon zadźwięczał kilka minut po północy, - zejdź na dół, nie nie jest tu zbyt ciepło. - w słuchawce usłyszałam tak dobrze znany mi zachrypnięty głos. - wyluzuj, nie odzywałeś się tyle czasu, więc poczekasz sobie do rana. - powiedziałam obojętnie, podczas gdy serce waliło jak oszalałe. - czekam - skwitował. zakładając trampki i bluzę próbowałam uspokoić oddech, prosiłam Boga, aby tam na dole nie
 wydarzyło się nic co mogłoby wypłynąć na moje względne szczęście. zbiegłam po schodach, zobaczyłam Go słodko uśmiechającego się z wielkim pluszowym misiem pod pachą i różami w lewej ręce. - wszystkiego najlepszego - powiedział całując mnie w policzek. - dzięki - odpowiedziałam podczas gdy wzrok uporczywie wbijałam w czerwone trampki, byleby nie spojrzeć w Jego tęczówki, byleby nie popełnić setny raz tego samego błędu. nie udało się. nie żałuję - istna kretynka..

To taki stan, że idziesz ulicą i modlisz się,żeby ktoś w Ciebie wjechał.

już z daleka Go zauważyłam. chciałam uciec na drugą stronę ulicy, to jednak było niemożliwe. rozejrzałam się jeszcze w około .. no nie było wyjścia, nasze spotkanie było nieuniknione. lekkim ruchem poprawiłam włosy, na twarzy pojawił się uśmiech. właśnie sięgałam do torebki po lusterko, by przeprowadzić kontrolkę wyglądu, gdy usłyszałam głos, który powoduje u mnie szybsze bicie serca. to był on. powiedział zwykłe "cześć" i tym samym wszystko zepsuł, bo przecież już powoli, prawie się odkochiwałam. 

już zapomniałam jakie to uczucie, gdy odzywałeś się codziennie. 

Stali w głośnej ciszy. 'Powiedz coś.' Bąknął nagle. Podniosła na niego smutne oczy. 'Co byś chciał usłyszeć?' Zapytała szeptem. 'Że też mnie kochasz, że wszystko będzie dobrze i mi wybaczysz.' Cichym westchnieniem dała znak, że zacznie płakać. 'O czym myślałeś, kiedy byłeś z nią? Co czułeś? Satysfakcję? Pomyślałeś wtedy o mnie? O tym, jak będę się czuć? Jak każdej nocy będę myślała o tym, że ona p
rzez ten cały czas trzymała w ramionach moje życie, że dotykała ciała, które ja tak pokochałam i patrzyła w oczy, których nigdy nie zapomnę? Pomyślałeś o tym?' Schował twarz w dłoniach. 'Kocham Cię.' Powiedział. 'Miłość polega na wierności i zaufaniu, wiesz?' Warknęła zapłakana. 'Nie odchodź.' Powiedział cicho. 'To Ty odszedłeś, splatając z jej swoją dłoń. Mam tylko nadzieję, że będzie kochała Cię tak mocno, jak ja.' Po ścianach uszu odbijało się jej bicie serca.

podniósł wzrok znad zeszytu posyłając mi uśmiech. zamierzyłam się i delikatnie szturchnęłam Go nogą w piszczel. - przestań. - syknęłam robiąc żałosną minę. zaczął się śmiać, a zirytowana naszym zachowaniem nauczycielka w końcu zapytała czy może chcemy wyjść na chwilę i załatwić sprawy niezwiązane z lekcją. - nie trzeba. - odpowiedziałam Jej automatycznie zaciskając mocniej palce na długopisie. - t
rzeba, chodź. - złapał mnie za rękę i wyciągnął szybko z klasy dziękując chemiczce i zapewniając, że za minutkę jesteśmy. zamykając drzwi objął mnie w pasie i pocałował szybko. - kocham Cię, jak jebnięty kretyn jakiś, widzisz? - zagadnął. i był tylko On, miękkie kolana, zapach środku do mycia podłogi w powietrzu i długopis który wciąż zaciskałam w dłoni. - już, proszę pani. sama chemia. - stwierdził przepuszczając mnie chwilę potem w drzwiach, z szerokim uśmiechem na widok moich roztrzepanych włosów. .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz